Dała nam popalić tegoroczna zima. A niech ją gęś kopnie z takimi mrozami i takim śniegiem!
Toż to ręce odmawiały posłuszeństwa w prawie codziennym odkopywaniu drogi do domu i kaplicy.
W szczytowych momentach zimy przychodziło podrzucać śnieg na 3,5 m. Nawet jak śnieg nie sypał się z nieba,
to wiatr robił swoje. To zdjęcie poniżej pochodzi jeszcze z tego momentu, kiedy na początku grudnia witało się
śnieżny puch ze zrozumieniem zważając na czas i okres roku. Ale kiedy to się nie kończyło... i po-tem
ścisnęły mro-zy... U nas to jeszcze było zno-śnie. Pod Bij-skiem termome-try pokazały -54°, na Kuzbasie –60°, a nasz za oknem raptem –48°.
Co się wtedy działo, to lepiej nie opowiadać: odmrożenia u ludzi, awarie systemów ciepłowniczych,
pożary z przesilenia lini energetycznych, eksplozje gazowe... Oby do wiosny.
Teraz wszyscy z niepokojem czekają na wiosenne wydarzenia. Bowiem taka ilość śniegu (trzyletnia norma)
grozi powodziami. Administracja wydzieliła już miejsca ewakuacji ludzi na wyżej położone tereny.
Tak się składa, że nasz dom z kaplicą znajduje się na "wysokim" brzegu Biji i raczej nas ta katastrofa nie obejmie.
Myśląc jednak o innych utworzyliśmy fundusz SOS i będziemy gotowi przyjść z pomocą przynajmniej niektórym.
Doświadczenie powodzi we Wrocławiu na coś się przydało. Synoptycy ostrzegają jeszcze przed drugą falą na przełomie
czerwca i lipca, kiedy to zejdzie śnieg z gór. Mamy jednak nadzieje, że Pan Bóg wyreżyseruje to wszystko inaczej.
Pażywiom - uwidzim.
Wracając do bardziej przyjemnych wspomnień trzeba się ogrzać atmosferą Bożego Narodzenia.
Tym razem salka nie była podobna do betlejemskiej groty, ale sali balowej. Odświętnie udekorowana rękami
młodzieży parafialnej, pomieściła za nowo zakupionymi stołami ponad 40-dzieści osób.
Oko gospodyni i w jednej osobie katechetki parafialnej - Ani Czerwonki – zadbało o to, aby na stole znalazły się
wigilijne potrawy. I zapachniało nam Polską...
Były też jasełka w wykonaniu młodzieży również przygotowan przez panią katechetkę.
(Lepiej nie chwalić dnia przed zacho-dem, ale można powiedzieć, że parafia zyskała cennego pomocnika.
Ania odpowiada też za katechezę dla dorosłych i neokatechumenat). Po wspólnej wigilii czekała nas pasterka.
Niektórzy to nawet chcieli zostać do porannej Mszy św. A następnego dnia dla części miejscowej polonii,
która raczej z rezerwą odnosi się do wspólnej modlitwy i stroni „od kościoła ”urządziliśmy spotkanie w sali
miejscowego muzeum ograniczając się do Ewangelii, krótkiego kazania i wystawienia jasełek.
Trzeba mieć dużo cierpliwości w przywracaniu tęsknoty za Bogiem. Toż to osiemdziesiąt lat mówiono tutaj zupełnie
co innego.
Bardzo mnie ucieszyło podziękowanie sędziwej Polki, p. Marii, która dziękując za wspólną wigilię pasterkę
i spotkanie polonii powiedziała mi ze łzami: "Teraz wiem, że jestem wśród swoich. Pan Bóg o mnie nie zapomniał..."
Czas świąteczny wpłynął też mobilizująca na nas, aby podzielić się radością miłości Boga z innymi.
Po przełamaniu uprzedzeń dyrektorki domu dziecka rozpoczęliśmy wizyty w jednej z bijskich placówek.
Chcemy też odwiedzać domy starców mobilizując równocześnie parafian, aby i oni współpracowali z nami.
Ciężka zima nie dała „przeczesywać” wiosek w poszukiwaniu potomków zesłanych tu rodzin o katolickich korzeniach.
Proszę sobie wyobrazić, że przez trzy tygodnie – według oficjalnych statystyk – aż 130 wiosek było odciętych od
świata z powodu opadów śniegu. Nawet wyjazdy duszpasterskie do istniejących już punktów misyjnych trzeba było
odłożyć na bardziej sprzyjającą porę. Z zimą nie ma żartów. Doświadczyłem to bardzo boleśnie, kiedy 19 stycznia
dotarła do nas tragiczna wiadomość o wypadku samochodowym pod Kemerowem przyjaciela, młodego księdza.
Niezważając na gołoledź, zamieć i silny wiatr wybrał się z wizytą kolędową do swoich parafian na wioskach.
Nagły podmuch wiatru wyrzucił jego busa na zakręcie wprost na jadący z przeciwka autobus. Suma prędkości
była straszna. W wyniku zderzenia zginął na miejscu wraz z swoją parafianką. Miał sześć lat kapłaństwa.
Za ten czas dał się poznać z najlepszej strony. Był bardzo gorliwy w swojej pracy. Łatwo gromadził wokół
siebie grupki młodzieży i dzieci. Gitara w jego ręku „rozplątywała” nogi i podnosiła ducha.
Ks. Darek miał ty...le planów. Mieliśmy razem poprowadzić pierwszą pieszą pielgrzymkę z Tomska do Nowosybirska,
potem zorganizować diecezjalne dni młodzieży i rekolekcje dla ministrantów. W swojej parafii wiosną miał rozpocząć
budowę kościoła i plebanii. Na swoim obrazku prymicyjnym wypisał słowa: "Pan będzie czuwał nad twoim wychodem
i powrotem". Pewnie teraz z nieba będzie bardzkiej czuwał nad naszymi wyjazdami i powrotami...
Żeby dopełnić kielicha goryczy trzeba tu wspomnieć, że miesiąc wcześniej inny ksiądz z Polski pracujący w
Astrachaniu został otruty. Milicja nie wyjaśniła jeszcze okoliczności. A na dniach, w Nowokuzniecku pobito
i ograbiono jeszcze innego. Te apokaliptyczne wydarzenia nie dają zapomnieć, że jesteśmy na ziemi tylko pielgrzymami.
I nie znamy dnia i godziny...
Jednym z zarzutów Kościoła Prawosławnego w stosunku do katolików w Rosji jest oskarżanie o prozelityzm
(przyciąganie na siłę nowych wiernych). Sumienie nie wyrzuca mi czegoś podobnego, bo to Pan Bóg daje łaskę
wiary a Duch Święty umacnia człowieka w jego poszukiwaniach. W dodatku nigdy nie udowadniam
"wyższości katolicyzmu nad prawosławiem" czy czegoś w tym rodzaju.
Po prostu dziele się tym bogactwem, które jest w Kościele. Mocą wypływającą z sakramentów,
z modlitwy, z przebywania w wspólnocie. I kiedy po takim dzieleniu ktoś przychodzi i mówi,
że chce przejść z prawosławia na katolicyzm... Hm, czekają nas na misji uroczyste przyjęcia konwertytów.
Myślę, że dobrą okazją do tego będzie wizyta bp. Józefa Werta w parafii planowana na czerwiec.
Jak się chwalić, to się już chwalić. W styczniu ochrzciłem - prawie po roku przygotowania - młodych małżonków
i ich dwoje dzieci. A żeby nie wyglądało to jednak tak kolorowo ze smutkiem stwierdzam, że mrozy,
śnieg i pewnie jeszcze jakieś przyczyny zdziesiątkowały naszą grupę młodzieży.
To jednak tylko doping, aby wzmocnić pracę.
Od listopada nasza salka katechetyczna rozbrzmiewa dwa razy w tygodniu polska mową.
Dzieje się to za sprawą nauczyciela z Polski – p. Wojciecha Grzelaka, który rozpoczął regularne lekcje
w murach plebani. Są dwie grupy, jedna początkująca a druga dla średnio-zaawansowanych.
Najbardziej aktywna jest młodzież, która chce dzięki zajęciom dobrze przygotować się na studia w Polsce.
Korzystając z zwiększonego potencjału rodaków na Ałtaju pomyśleliśmy o zorganizowaniu w maju
"Dni polskich w Bijsku". Chcielibyśmy zaprezentować polskie książki i gazety,
przedstawić "bliżej bibliotekę Sybiraków" z ich wspomnieniami z tamtego, strasznego okresu.
Zorganizować koncerty np. z muzyką Szopena, wykłady z historii Polski, tradycji, religii.
Będzie to też dobra okazja do opowiedzenia o naszej pracy i jej celach. Dlatego już teraz dokładnie
szkicujemy plan "dni". A potem będzie czerwiec i zmiana ogrodzenia,
wykładanie chodnika do kaplicy, rozbiórka niepotrzebnych już szop, przebudowa poddasza na pokoje
dla dzieci i młodzieży, zbudowanie sygnaturki z dzwonem, malowanie domu i.... może do zimy skończymy.
Lato też będzie intensywnym okresem działań duszpasterskich. Na lipiec planujemy obóz skautowy,
na sierpień dwie tury rekolekcji dla dorosłych i młodzieży i otwarcie letniej zielonej szkoły.
A jak starczy sił – to i na pochodzenie po górach czas się znajdzie.
A teraz już czas Wszystkich Was pozdrowić Drodzy Przyjaciele i dziękując za życzliwość
(w tym kilka tuzinów listów, na które brakuje mi czasu odpisać indywidualnie) życzyć,
by nadchodzące święta pogłębiły w Was łaskę Wiary, umocniły Nadzieję i rozpłomieniły
Miłość nieustającym głosem Anioła : Nie ma Go tutaj; ZMARTWYCHWSTAŁ. (Mt 24, 5)
|