Dziś jest 2024.12.04 środa
 
 aktualności
 misja Bijsk
 perelki
 fotografie
 historia
 przewodnik
 wyprawy
 strefa audio
 strefa VIDEO
 kontakt
 wsparcie
 ogloszenia
 linki
 
 

 

 

o.Andrzej Obuchowski
659301 Region Altai,
Biysk-1 Box-5, Russia

catholic@misja-bijsk.org
webadmin@misja-bijsk.org

 


  marzec 2010r - Jak to na każdej budowie...
  pazdziernik 2008r - Ile zim, ile dni od ostatniego listu. Prawda?
  grudzień 2007r - Trudno nie przyznać racji słowom...
  kwiecień 2007r - Napisanie tego listu odkładałem od wielu...
  grudzień 2006r - Kiedy zacząłem poszukiwania w Bijsku danych...
  październik 2006r - Mam w Bijsku książkę, którą zapisują moi wakacyjni...
  lipiec 2006r - Pod koniec czerwca jedna z moich parafianek przyprowadziła...
  marzec 2006r - Jeszcze pół roku temu myśląc o swojej pracy w Rosji...
  listopad 2005r - Był koniec marca, kiedy przypadkiem dowiedziałem się...
  kwiecień 2005r - Piszę te słowa spoglądając co jakiś czas na ekran...
  grudzień 2004r - Pewnie to już z 4 lata temu do Bijska zawitali...
  styczeń 2003r - Wracając z urlopu z Polski pod koniec...
  październik 2002r - Jeśli by ktoś mi kiedyś powiedział...
  marzec 2002r. - Coraz bardziej się przekonuję...
  listopad 2001r. - Kiedy się coś buduje materialnego...
  marzec 2001r. - Dała nam popalić tegoroczna zima...
  październik 2000r. - To było w sobotnie popołudnie...
  styczeń-marzec 2000r. - Naprawdę trudno mi uwierzyć...
  grudzień 1999r. - Za oknem już dawno zima...
 
marzec 2010r.
   Jak to na każdej budowie początek wszystkich prac rozpoczyna się od wykopania ziemi pod fundamenty. Aby wykorzystać w przyszłości piasek, składowaliśmy go na wolnych skrawkach terenu, zwłaszcza pod płotem obok drogi. Uzbierała się tam całkiem ładna góra. To nie spodobało się milicji, która zażądała wyjaśnień. Ubrałem się zatem w sutannę, dobrałem towarzystwo dwóch sióstr i pojechaliśmy na komisariat. Tam na widok takiej niecodziennej grupy, milicjanci oprowadzali nas po korytarzach wielkiego budynku z zainteresowaniem opowiadając o swojej pracy. Po krótkiej rozmowie z naczelnikiem i wyjaśnieniach, siostra Areta skwitowała „wizytę”: - A ja myślałam, że tylko przed generałami tak się zachowują...”

    Przepraszam tych, którzy czekali na wiadomości z Bijska tak długo. „Zmęczenie intelektualne materiału ludzkiego”. No i odrobina lenistwa. Mea culpa...Ale, że mamy Wielki Post, to namawiając do poprawy innych – i sam ją czynię.

   Od początku wiosny trwały dalsze prace na budowie kościoła i plebani. Zostały one powierzone tej samej firmie, która wykonała fundamenty. Zmieniłem jednak taktykę, jeśli chodzi o zakupywanie materiałów. Już nie sama firma to robiła, ale ja. To prawda, że na czas trzeba było zdążyć z cementem, bloczkami na ściany, żelazem na uzbrojenie…itd. Inaczej na mnie spadałyby kary finansowe za niedotrzymanie umowy ich dostawy. Ale odwiedzając kierowników hurtowni udało mi się uzyskać spore upusty na kupowane artykuły. Niektóre sięgały nawet 20%. Największe oszczędności były przy zakupie bloczków na ściany. Biorąc bezpośrednio od producenta w Nowosybirsku udało się zaoszczędzić prawie 30%. Dzięki temu wystarczyło pieniędzy na wstawienie plastikowych okien i nakrycie dachem całej budowli. Nie obyło się jednak i bez poślizgu terminowego. W tym roku lato było bardzo deszczowe i zimne. Bywało, że jednego dnia, co godzinę padał obfity deszcz z przerwami na „papierosa”, jak to mówili murarze.
   Inna już firma została wynajęta na zbudowanie dachu. Niestety nie dotrzymali terminu – częściowo z powodu deszczy – ale także przez swoją niefrasobliwość. Dlatego też, nie patrząc na umowę, wstrzymałem im częściowo zapłatę aż do wiosny, kiedy usuną pewne drobne wady.
   Zimą miałem nadzieję położyć instalację elektryczną i kanalizacyjną. Ale ta zima była (właściwie jest jeszcze) wyjątkowa. Raz, że przyszła już na początku października, to jeszcze skuła wielkim mrozem ściany. Od grudnia mieliśmy mrozy ok -30, a w styczniu i lutym do minus 40-paru. W środku budynku, przy układaniu kabli elektrycznych, pękała ich izolacja. A z czasem zamarznięte przewody także pękały przy ich wyprostowywaniu. Trudno się dziwić, w środku było -23. Kiedy poprawiła się nieco pogoda, wychodziliśmy z budynku pogrzać się na ulicy. Tam było tylko -15, więc prawie wiosennie.

Układanie mediów (przewodów) przyszło odłożyć do cieplejszych dni, aby wszystko wykonać dobrze. A kiedy to będzie – może pierwszy bocian o tym powie?
   Prócz prac budowlanych przez całe lato mieliśmy grupy wypoczywające u nas na misji. Najpierw przyjechała liczna ekipa z Jekaterinburga: z babciami, wnukami i młodzieżą. Polskie palotynki pomogły nam z piękną oprawą na święto odpustowe. Po raz pierwszy było tak dużo ludzi i tak ciekawie. Po Mszy św., na której znaleźli się także księża-goście z Polski, zorganizowaliśmy festyn. Były występy dzieci i młodzieży. Parafie rywalizowały ze sobą także sportowo. W tym dniu dania były serwowane z wojskowej kuchni. A że smakowały, świadczyły o tym wylizane talerze.
   Przez szereg lat wyposażaliśmy nasze zaplecze misyjne do przyjmowania gości i teraz bardzo dobrze to zaczęło funkcjonować. A skromnie dopowiem, że zawsze jakiś grosz wpadnie na utrzymanie. Co nie jest bez znaczenia.
   Z początkiem lipca przyjechali do nas harcerze z Wrocławia. Na tę wizytę czekałem 12 lat, od kiedy to przestałem pełnić funkcje kapelana ZHP na Dolnym Śląsku. Grupa okazała się rewelacyjną. Pełną humoru, wigoru i dyscypliny. Na prośbę o pomoc przy budowie, chętnie odpowiadali dyspozycyjnością. Wnieśli spory wkład, zwłaszcza w najcięższe prace: przy betonie i wyładunku bloczków budowlanych. Znaleźliśmy także czas, aby nawiedzić na Ałtaju jeszcze jeden zaniedbany cmentarz, na którym spoczywają Polacy z czasu zesłań wojennych. Wycięliśmy tam samosiejki i usunęliśmy krzewy. Przed laty postawiono tam niewielki, ceglany obelisk z wypisanymi nazwiskami. Ponieważ było to jeszcze za czasów ZSRR – napisy są po rosyjsku. Planujemy w tym roku ustawić tam duży krzyż i ogrodzić teren.
   W tym roku przypada 70-ta rocznica zsyłek wojennych na Ałtaj. Jeśli latem przyjadą harcerze do nas, a jest taka szansa, postaramy się dotrzeć do dokumentów w archiwach KGB i NKWD w Barnaule. Może kiedyś z tego powstanie ekspozycja w naszej przyszłej sali wystawienniczej pod kościołem.
   Inną ciekawą grupą, która nas odwiedziła latem, była grupa z Korei. Interesująca wyglądała średnia wieku – 65 lat...Siostry zaprosiły osoby, które tworzą ich zaplecze duchowne i materialne. Troszkę się rozczarowali na wstępie, że nie będą spać w hotelu, lecz na poddaszu plebani. W dodatku na turystycznych materacach. Ale zwłaszcza bania wynagrodziła im wszystkie niewygody. Kilku panów tak sobie upodobało owe miejsce, że zawsze popołudniu pilnowało ognia w piecu i wysokiej temperatury w środku.
   Koreańczykom spodobały się okolice Bijska i obiecali w niedalekiej przyszłości odwiedzić nas na nowo. Jedna z rodzin zaofiarowała się ufundować ołtarz marmurowy i ławki do kościoła. Odpowiedziałem: - „many, many, many kam-sam-ida”. Co się tłumaczy na polski: bardzo, bardzo, bardzo dziękuję.
   Ałtaj stał się ostatnimi czasy miejscem przejazdu Polaków w drodze do Mongolii. Nocowało u nas kilka grup jadących na motocyklach, samochodach a nawet rowerach! Byli też indywidualni turyści. Niektórzy z nich poszukiwali grobów swoich bliskich. Okazało się, że obok szpitala, który jest oddalony ok 300 m od misji, istnieje zbiorowa mogiła pochowanych pacjentów. Szlak martyrologii przebiega bardzo blisko.
   Jesienią znacznie przerzedziły się ławki w kaplicy. W poszukiwaniu lepszej pracy kilka osób wyjechało z parafii. Studenci rozpoczęli naukę w Nowosybirsku i Barnaule. Jedna rodzina, bardzo zasłużona, wyemigrowała do Polski. To dla mnie duża strata, bo głowa rodziny miała szerokie znajomości w administracji miasta i nie tylko.
Odchodzi też najstarsze pokolenie parafian. Przez jeden rok śmierć upomniała się o 10 osób. Stąd był on wyjątkowy, jeśli chodzi o zdziesiątkowanie nam wspólnoty. Niemniej jednak muszę odnotować, że ich miejsce zajęli nowi. Po wakacjach mamy sporą grupę dzieci i podrostków, dla których raz w miesiącu odprawiam specjalną Mszę św. Inne są śpiewy, kazanie oraz oprawa liturgiczna. Duszpasterstwo nabiera rumieńców. Widzę tu ogromną zasługę sióstr, które wkładają wiele serca w katechizację oraz wypełnianie swoich obowiązków. W starają się także pomagać regularnie kilku biednym rodzinom w mieście. Przynajmniej raz w miesiącu zamieniam się w szofera, który rozwozi kartofle, mąkę, cukier a ostatnio nawet drzewo na opał.
   W kwietniu ma przyjechać do pracy jeszcze jedna siostra – bo jak u nas mówią – „Bóg trójcę lubi”. Latem, moja dawna siedziba po niewielkim remoncie zostanie oddana siostrom jako klasztor. A ja pewnie już zamieszkam w nowej plebanii. I da Pan Bóg, to za rok w czerwcu poświęcimy cały nowy duszpasterski kompleks. Czego sobie bardzo życzę.

Z okazji nadchodzących świąt, życzę wszystkim takiej radości ze spotkania z Zmartwychwstałym, jaką nieśli świadkowie spotkania z Nim!
o. Andrzej Obuchowski