Kiedy się coś buduje materialnego - to łatwo to zauważyć, ocenić. Można śmiało czymś się pochwalić, coś pokazać.
Jeśli zaś idzie o osiągnięcia duchowe - tę tajemnicę zna tylko Pan Bóg. I tutaj tylko można powiedzieć
za św. Pawłem "słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co wykonać powinniśmy".
Kiedy do Kazachstanu przybył w pielgrzymce Ojciec św. powiedział po polsku o kapłanach:
"wielu z was zajmuje się remontem, budową świątyń i domów, pracuje na roli. I oczywiście zajmuje się duszpasterstwem..."
Bardzo mnie to pocieszyło, bo w Rosji jestem więcej inżynierem budowlanym niż duszpasterzem.
I chociaż cel przyjazdu przed czteroma laty był bardzo czytelny, to życie zmusiło do podjęcia zupełnie nowych zadań.
Czasem utrudzony wyrzucam to Panu Bogu, bo mógłby mnie poprowadzić do kapłaństwa przez lepsze profesje,
a nie przez "Ogólniak". Ale nasze drogi - jak pisał psalmista - nie są drogami Pana.
Dawno pisałem listy. Nawet nie będę się usprawiedliwiał, bo przyczyna jest jedna - chciałbym zakończyć
jak najszybciej remont naszego domu i przejść do właściwej dla mnie pracy. A po znojnym dniu
to wieczorem raczej się chce popić przywiezionego z polski kisielu niż siadać do biurka.
Święta jednak dopingują i jak widać przebudziłem się z misiowego snu.
Przez cały ten czas nie ustawały prace remontowe w domu. Wymieniliśmy prawie większość szyb w dwudziestu
dwóch oknach, poprawiliśmy stolarkę. Niby to nic, ale kiedy z jednego okna trzeba było wyjąć nie mniej
jak siedem tafli (sporą ich część po pęknięciu wcześniejszy właściciel podkleił taśmą - i to wcale nie bezbarwną,
a izolacyjną). oczyścić opalarką z farby, nowo pomalować, zaizolować silikonem,
zaszklić ... to dzień okazywał się zbyt krótki. Chyba najwięcej czasu pochłonęły takie niby drobiazgowe czynności,
ale zważywszy na zimowe mrozy - ,,ni kuda nie dzieniesz sa". Latem zaś przeszliśmy do bardziej konkretnych prac.
Nad naszą niewielką kaplicą postawiliśmy prawie czterometrową dzwonnicę.
I może ktoś by powiedział: "a cóż to takiegoż". Może i nic, ale nie w Rosji.
Dzisiaj górujący nad domami krzyż jest na nowo znakiem, że odradza się powoli w tym zakątku świata wiara.
A na pół godziny przed niedzielną Mszą św. niewielki dzwon wesoło huśta się na szczycie. I to jeszcze jak!
Zważywszy na to, że ma już bez mała cztery setki... Tak, tak, w Bijsku jest najstarszy na Syberii z dzwonów
katolickich. Powstał w 1653 roku. A jak trafił z Europy do mnie, to nie będę opowiadał, bo odpowiednie
służby mogłyby to poczytać za kontrabandę. I Wy raczej nie rozpowiadajcie o tym, a to mnie wywiozą na wakacje
uprawiać bambusy w Afryce.
Zaczęliśmy też porządki z niepotrzebnymi przybudówkami. Zniknęła zatem dawna drewniana obora i świniamia
(a i takie tu miałem) a połowa terytorium otrzymała nowe ogrodzenie. Inny by się chwalił - a ja tylko powiem,
że naprawdę ładnie wygląda, Sam wymyśliłem konstrukcję (patent chroniony, ale za duże lody mogę sprzedać prawa
autorskie). Wejście zaś przed domem upiększa ceglany mur z czerwoną dachówką. Niestety zabrakło już odpowiedniej
pogody na przywiezienie ziemi i wyrównanie całego terenu. To już na wiosną. Jak z resztą pomalowanie kaplicy
i upiększenie terenu gazonową trawą, kwietnikami i chodnikami z kolorowej płytki.
Do osiągnięć budowlanych trzeba dodać ukrytą za domem nową szopę, która przy swoich rozmiarach 9/4 i 4m
wysokości okazała się całkiem okazałą. Nie sprawiające się zaś z potokiem gości i turystów szambo zostało
powiększone o ogromny, 5 m krąg. O mniejszych osiągnięciach nie będę wspominał.
Tym czasem w kaplicy wygospodarowałem dawne przejście na zbudowanie małego ołtarzyka Niepokalanej,
a z prawej strony ołtarza został umieszczony obraz Miłosierdzia Bożego. Ufundowany też został nowy ołtarz,
który był już konsekrowany przez naszego biskupa.
Kiedy wraz z robotnikami stawałem do konkretnych prac, to przypominał mi się obraz sprzed dwudziestu lat.
Wtedy to mój proboszcz z rodzinnej parafii w Jeleniej Górze ks. Tadeusz Dańko dopingował robotników swoją obecnością.
A u mnie - ot i taki drobiazg - za dwa dni ze mną robotnicy postawili 35 m ogrodzenia, a beze mnie za 6 jakieś 12.
Gdyby więc nie wyjazdy na wioski i do redakcji gazety, może przyszłą wiosna byłoby mniej pracy?
Wiem, że większość mojego listu zajmuje mi pisanie o pracach na terenie naszej misji.
Nie dzieje się to jednak kosztem obowiązków duszpasterskich. Bowiem życie parafialne toczy się swoją drogą.
To co cieszy - to powolutku rozwijamy się. W marcu ochrzciłem jedną rodzinę. Prowadzona jest katechizacja
konwertytów i uzupełnianie wiedzy religijnej tych, którzy chcą przystąpić w przyszłości do sakramentów
(tym już zajmuje się katechetka Ania). Żywię nadzieję, że za rok latem odbędzie się bierzmowanie w parafii.
Z ważnych wydarzeń trzeba tutaj wspomnieć czerwcową wizytację duszpasterską naszego biskupa Jozepha Wertha SJ.
Trwała ona cztery dni i obejmowała zaznajomienie się z prowadzonym duszpasterstwem, wizyty u parafian i objazd
kilku punktów misyjnych. Najważniejszym wydarzeniem była Msza św. z konsekrowaniem nowego ołtarza i poświęcenie
tabernakulum. Biskup znalazł także czas na konferencje, która odbywała się w miejscowym muzeum a dotyczyła historii
Polaków na Ałtaju. Warto podkreślić, że inicjatywa owej konferencji wypłynęła od parafii. Jeśli Pan Bóg pozwoli,
to za rok będziemy latem święcili nasz punkt misyjny.
A po znojnym roku przyszły wakacje. Dzięki gościom z Polski postanowiłem zwiedzić swoją parafię.
Nastawiając się przede wszystkim na wywiad środowiskowy. Pobywałem w wioskach Ałtajców i jurtach kozackich.
Pojeździłem konno i popróbowałem kumysu (napój robiony z kobylego mleka, mówią że alkoholowy ale tego nie odczułem).
Tam, gdzie mieszkają Ałtajcy, tam dalej uprawiają szamanizm. I chyba można mówić o renesansie tych praktyk.
W wioskach zaś kozackich dominuje islam. W wielu z nich stoją niewielkie meczety. Nawet na samej granicy
z Mongolią w Taszancie zbudowano niewielki meczet. Tak więc można mówić o misjach "ad gentes"
Tylko robotników mało...
Sam Ałtaj jest doprawdy bardzo piękny. Na przestrzeni kilkudziesięciu tysięcy kilometrów ciągną się unikalne góry,
w których najwyższy szczyt sięga 4 506 m. Na jego terenie leży ponad 13 000 jezior z których największe
Teleckie jest piątym co do wielkości w Rosji. A jeśli do tego dodać krystalicznie czyste rzeki i ogromne
tereny tajgi - nic, tylko zakładać firmę turystyczną. I kto wie, czy na tym się nie zakończy, bo przecież
z czegoś trzeba będzie utrzymać parafię. Póki co, kończę ten list zapewnieniem o mojej modlitewnej pamięci.
Dotknięcia dłonią wiary tajemnicy betlejemskiej nocy i radosnego doświadczenia miłości Bożej,
która przyszła do nas w Bogu-Człowieku.
|